Nasze mieszkanie położone było od plaży pięć minut spacerkiem.
Widoki , który zobaczyłam po raz pierwszy nad morzem wzbudził we mnie dezaprobatę i bunt. Nie było piasku lecz głazy kamienne i drobniejsze kamienie . Woda w morzu była ciepła lecz trzeba było bardzo uważać wchodząc aby nie okaleczyć nóg…i jak każdy dopowie : nie ma to jak nasze morze , gdyby było o dziesięć stopni cieplejsze !!.
Miasteczko przepiękne o starych , wąskich uliczkach licznych barach i otwartych domach gdzie można było kupić palinkę – regionalną wódkę .
Mały rynek na który przyjeżdżali okoliczni dostawcy owoców . Zobaczyłam tam mandarynki , melony , kiwi i granaty.
Tak te owoce w „dawnych” czasach w Polsce nie były osiągalne .
.