Noclegu w Jugosławii nie rezerwowaliśmy bo i nie bardzo wiedzieliśmy gdzie chcemy się zatrzymać czy w Splicie czy gdzieś dalej.
Teraz po latach stwierdzam ,że było to dosyć odważne posunięcie.
Przylecieliśmy po południu …noc za pasem, biura turystyczne pozamykane , hotele jak na nasze możliwości zbyt drogie.
Mieliśmy wyjątkowe szczęście . Spotkaliśmy na lotnisku Polkę , która wynajmowała kwaterę u rodziny koło Splitu.
Zaproponowała nam nocleg a my bez namysły po chwili byliśmy w samochodzie , który zawiózł nas do Kasztel Stafilić .
Właściciele od wielu lat wynajmowali część swojego domu turystom.
Mieliśmy duży pokój z łazienką na piętrze oraz do własnej dyspozycji kuchnie z pełnym wyposażeniem .
Pozostała w moich wspomnieniach zupa jugosłowiańska – tak przez nas nazwana bo najczęściej tam była gotowana . A zwyczajnie mówiąc to nasza polska ziemniaczana z dodatkiem …o zgrozo …szynki , której zbyt wiele zabraliśmy ze sobą !.
.