Jest godzina czternasta gdy schodzimy na ląd .
Nie myślimy o posiłku bo w trakcie rejsu zjadłyśmy kanapki , „gospodarczą”- wiejską podsuszaną kiełbasę z Biedronki – (jest pyszna na wszelakie wyjazdy turystyczne) oraz piłyśmy herbatę ,potem kawę i na finał kakao . Można było napoje kupić na statku w korzystnej cenie dziesięciu koron .
Posilone i zadowolone chciałyśmy zobaczyć fiordy z lotu ptaka. Bergen położone jest na siedmiu szczytach górskich .
Stacja kolejki linowej Floyen znajduje się w centrum miasta . Kupuję bilet w cenie siedemdziesięciu koron w obydwie strony .
Chwilkę czekamy i wchodzimy do nowoczesnego wagonu , który za moment wspina się w górę. Robię zdjęcia , podróż trwa może trzy, cztery minuty .
Znajdujemy się jakby w innym świecie . Widoczność niesamowita , stoję jakbym zamarła z zachwytu .
Chcę pochłonąć , zapamiętać i nacieszyć się pięknem . Siadam na specjalnych schodach punktu widokowego , milczę …mogłabym tak patrzeć godzinę , dwie ! .
Uruchamiam aparat , jestem świadoma ,że może nagle nadejść chmura i wówczas nie będzie tak pięknie .
Ewa patrzy a ja już biegam dookoła …taka moja rola choć czasami chciałabym się wybrać bez aparatu . Nie potrafię jednak , gdy nie mogę utrwalić piękna jest mi bardzo żal !.
Na wzgórzu znajduje się duży punkt informacji turystycznej lecz ceny są zdecydowanie wyższe niż w centrum Bergen .
Widzę pięknie położony hotel z restauracją oraz troszkę dalej plac zabaw dla dzieci . Jest olbrzymi Troll – obiekt zdjęć nie tylko dzieci . Z góry prowadzą turystyczne szlaki my jednak nie myślimy o wędrówce przed nami kolejna biała , słoneczna noc .
Obiecałam Ewie ,że w słoneczny dzień ubiorę pelerynę i poproszę o zdjęcie . No bo jak nie będzie deszczu to chociaż symbolicznie poświadczymy ,że w Bergen należy mieć zawsze parasol i przeciwdeszczowy płaszcz !.
Targowała się ze mną bardzo bo chciałam przebierać się na wzgórzu . Była pełnia słońca , ludzie porozbierani a ja w niebieskiej pelerynie ! ? . Powtarzała „ Małgosiu – proszę później , bliżej hotelu …może nie będzie tyle ludzi…proszę „ . Fakt - do „obiektów” modelowo fotogenicznych nie należę …zrezygnowałam lecz nie do końca !!. Zobaczycie na zdjęciach.
Spędzamy u góry około trzech godzin . Do hotelu mamy bardzo blisko więc idziemy odpocząć aby wieczorem ruszyć ponownie w drogę . Przechodzimy uliczkami , zaglądamy w podwórka , w okna , wszystko jest kolorowe i radosne. Dochodzimy ponownie do portu lecz dzisiaj nie ma wiele osób w restauracjach . Niedziela to znak ,że należy przygotować się do pracy w nowym tygodniu .
Nie widać osób delektujących się piwem , nie słychać śpiewów, jest smutniej .
Myślę ,że należy zaplanować pobyt w tym mieście aby być w sobotę . Miasto wówczas żyje !!!.
Zatrzymujemy się na moment w niewielkiej restauracji . Tradycją pomału sie staje ,że choćby jeden posiłek podczas pobytu zamawiam i wówczas poznaję smaki kraju .
Oczywiście mogłabym i codziennie jeść lecz gdy cena dania wyniosła sto dwadzieścia koron norweskich czyli sześćdziesiąt złotych to ja dziękuje za następne ! Dodam ,że posiłek to kawałek łososia norweskiego , sałatka ziemniaczana i kilka plasterków pomidora i ogórka . Bez rewelacji i ilości …no ale zjadłam w Norwegii !!!. Ewa zachwyca się owocami morza i mogłaby rozkoszować podniebienie każdego dnia !
Kolejny dzień zwiedzania za nami , plan przygotowany aby tylko jutro był słoneczny dzień ! .
Dzisiaj powiem dobranoc i dziękuję Wam za wspólne wędrowanie ! .