Przyjazd do Como polecił nam pracownik recepcji hotelu .
Można dojechać pociągiem pośpiesznym z centralnego dworca Mediolanu . Bilet kosztuje wówczas jedenaście euro w jedną stronę a podróż trwa około 30 minut . Wybrałam tańszą wersję . Należy przejść lub podjechać metrem do Dworca Garibaldi kupić bilet w dwie strony w cenie dziesięciu euro .
Como leży w rejonie Lombardia na granicy ze Szwajcarią . Prowincję zamieszkuje około osiemdziesięciu tysięcy mieszkańców .
Pierwsza część dnia zaplanowana była na wjazd kolejką z Como do Brunate . Bilet kosztuje w obie strony około 5 euro a wagonik pokonuje trasę w siedem - osiem minut . To wielka atrakcja turystyczna od wielu , wielu lat !
Wagon kierowany komputerowo w Como rusza pomału . Pochylenie cały czas jest znaczne bo i góra duża !
Początkowo zachwycałam się , robiłam zdjęcia . Jechaliśmy coraz wyżej i wyżej a moja wyobraźnia gwałtownie nabrała "czarnego koloru" . Myślałam co będzie gdy coś się popsuje...co będzie gdy mechanizmy przestaną działać ?
Bałam się , coś co miało być wielką przyjemnością dnia stało się dla mnie chwilowym przerażeniem ! . Panika wkradła się zupełnie niespodziewanie ... jadąc w górę myślałam jak powrócę !.
Brunate to ciekawe miejsce choć jak bym miała wybierać się ponownie na wycieczkę to zapewne pojadę do Alta .
Przeszłyśmy po stromych ulicach ...nie było placu...nie było kawiarni ...nie było atmosfery miejsca. Byłyśmy w kościele Św.Andrzeja , podziwiałyśmy , że tak wysoko znajduje się cmentarz lecz największe zaskoczenie to domy . Bogate i duże wille z malowidłami na fasadach . Zastanawiałam się kto tak wysoko mieszka ?... Niektóre domy wyglądały na wakacyjne posiadłości o czym świadczyły grube łańcuchy i wielkie , prawie zardzewiałe kłódki .
Powrót do Como -pisząc w telegraficznym skrócie był ...szczęśliwy !.
Postanowiłyśmy posmakować włoskiej kuchni . Szybko, pysznie i tanio - to także telegraficznie !