Wędrówka ulicami i zdjęcia potem zwiedzanie domu handlowego .
Pamiętam kupiłam okrągłe cienkie wafle jak to mówimy w Polsce- andruty . Był to miejscowy czeski wyrób i bardzo smaczny . Oczywiście przywiozłam dla najbliższych w Polsce...choć Oni zapewne tego faktu...i smaku nie pamiętają !
Chodziliśmy i zachwycaliśmy się pięknem miasta . Godziny odjazdu pociągu zbliżały się nieubłagalnie . Musieliśmy podjechać jeszcze do "naszego" praskiego domu i potem kierować się już w stronę dworca kolejowego . Niby nie daleko a jednak...czas upływał . Wydawało nam się ,że wszystko dopracowane było do minuty.
Niestety nie . Wpadliśmy pędem na dworzec, trzeba było jeszcze sprawdzić peron odjazdu pociągu .
Potem bieg po ruchomych schodach i moje słowa : " nie dam już rady...nie mam sił ! " .
Usłyszałam :...jeszcze trochę , kawałek ...proszę...
Zobaczyłam koniec pociagu , który spokojnie i dostojnie jechał w stronę Bydgoszczy !!!!. Bezsilnie stanęłam na peronie , miałam bilety w kieszeni na najbliższą noc i towarzysza podróży przy boku !
Przepraszam dzisiaj ,że krokiem nie dorównałam Tobie , że martwiłam się "głośno" co teraz zrobimy...
Jak dojedziemy do Polski ...bo zapewne w poniedziałek w pracy nie będziemy ! ?
Pamiętam Twoje opanowanie i kolejarski spokój .