Musieliśmy poszukać innego pociągu. Bezpośredni był dopiero następnego dnia więc zdecydowaliśmy ,że jedziemy przed siebie !
Aby bliżej Polski . Dojechaliśmy do granicy tam musieliśmy poczekać na kolejny pociag . Pamiętam sympatycznego dyspozytora czy zawiadowcę stacji...potem kolejne przystanki na naszej trasie.
Był Wrocław i telefon do domu o naszej przygodzie .
Powiadomiliśmy także swoich szefów o nieobecności i poprosilismy o urlop....dodam stracony jeden z dwudziestu sześciu dni .
Tak także bywa !.
Emocje były silne ale i szczęśliwe zakończenie naszej podróży .
Podróż do Pragi nauczyła mnie , że muszę mieć czas na spokojne sprawdzenie peronu odjazdu pociągu ...że wolę poczekać dwadzieścia minut niż w nerwach przeżywać ostatnie minuty.
Podobnie jest z wylatywaniem samolotem . Jestem na lotnisku za wcześniej ...zdecydowanie zbyt wczesniej. Boje się jednak ,że utknę w korkach w drodze na lotnisko ,że kontrola bezpieczeństwa potrwa zbyt długo .
Spokojnie pokonuję kolejne etapy dojścia do samolotu . Z przyjemnością wędruję po sklepach wolnocłowych w różnych częściach naszego globu...wybierając dobre wino czy cudowny zapach perfum .
Potem spokojnie wsiadam do pociagu czy samolotu , patrzę przez okno i przenoszę się w daleki świat !
Jest mi wówczas cudownie...
Powspominałam sobie ...nie wiem kiedy ruszę do Paryża , Wenecji , Rzymu , Toronto czy Tunezji a może Australii ...
Mam jeszcze przed soba wielką walkę do pokonania ... pokonania choroby i wygrania z nią !
Mam nadzieję ,że się uda i wówczas popiszę , zamieszczę zdjęcia ...mam nadzieję...
Dziękuję Tobie , że poczytałeś moje wspomnienia o Pradze i zapraszam na inne strony mojego blogu
Małgorzata - 17 wrzesień 2010 ...jest słoneczny dzień i idę na spacer brzegiem morza...