…deszcz pukający o tropik namiotu wybudza nas ze snu…
Witamy go śmiechem , ale w myślach naszych są przecież marzenia o słońcu !
Co robić ??.. Nie jesteśmy w stanie szykować śniadania i gotować herbaty .
Kierownik podejmuje decyzję : idziemy na śniadanie do pobliskiej restauracji . Zamawiamy jajecznicę, herbatę a podane prawie gorące bułki wprowadzają nas wszystkich w pogodny nastrój .
Słońce jakby wyczuło nasze skromne marzenia dojścia na Przehybę odległą o cztery i pół godziny od naszego obozowiska. Wyruszamy około godziny jedenastej.
Pierwsze góry powodują uczucie zmęczenia , robimy odpoczynki aby dostosować się do różnicy ciśnienia. Wskazówki przodownika GOT – prezesa koła turystycznego Emila dane nam przed wyjazdem okazują się bardzo przydatne .
Pamiętamy , aby nie przyspieszać , gdy ktoś zostaje w tyle . Wiemy o tym także , że jest nas dużo i jeden na drugiego musi zwracać uwagę.
Słońce i deszcz towarzyszą w czasie wędrówki . Po drodze jemy …obiad - chleb posmarowany domowym smalcem. Uzupełniamy braki kaloryczne czekoladą a przed samym schroniskiem natrafiamy na olbrzymie jagodowe tereny.
Schronisko na Przehybie jest duże. Na ścianie wisi olbrzymia mapa Beskidów z zaznaczeniem miejsca , w którym w tej chwili znajdujemy się.
Noclegu dla wszystkich w pokoju nie ma . Bożena , Elżbieta , Stanisław i Eugeniusz , który czuje , że będzie chory, śpią w pokoju. Reszta grupy ma zapewniony nocleg w jadalni schroniska .
Nie podoba nam się tylko jedna rzecz w schronisku . Jest to telewizor ustawiony w jadalni. Nagły powrót do codzienności i to na szczycie góry , to dziwny i podobno nie spotykany obrazek dla tatrzańskich schronisk.
Około dwudziestej drugiej godziny Teresa wspólnie z Andrzejem cichuteńko śpiewają usypiając zmęczonych turystów.