Dzień powitałam radośnie choć trwało to bardzo krótko gdy zobaczyłam na stoliku hotelowym list. Miałam informację , że pozostaje w Toronto sama przez trzy kolejne dni …,że przykro i...,że przeprasza .
Pomyślałam w sekundzie ,że zmieniam datę powrotu do Polski co oczywiście wiązałoby się z poniesieniem dodatkowych kosztów. Następna myśl to opuszczam ten…”luksusowy „ hotel załatwiam nocleg w schronisku młodzieżowym i …ginę na wieki !
Byłam wściekła , nie rozumiałam wiele spraw i myślałam wyłącznie o sobie .
Rozsądek …tak myślę ,że zwyciężył i ustaliłam swój plan zwiedzania Toronto choć moje myśli leciały do Ameryki .
Miasto nie zachwyciło mnie lecz sądzę ,że związane to było z moim nastrojem i przeżywaniem sytuacji .
Zobaczyłam panoramę z lotu ptaka , wjechałam na najwyższy punkt widokowy lecz pochmurny dzień także nie oddał potęgi miasta . Przeszłam główną ulica polskiej dzielnicy , przypomniałam sobie jakby Jackowo z Chicago .
Rozpatrywałam zorganizowany wyjazd nad Niagarę ale proponowane dni wyjazdu nie bardzo pasowały do dni pobytu i wylotu …szkoda bo z kanadyjskiej strony wodospadu jeszcze nie widziałam .
Wszystko nie układało się tak jak powinno .
.