Do Ystad dojechaliśmy zgodnie z planem .
To nasza ostatnia wycieczkowa noc …już nie biała lecz uroczysta,... to był prawie bal kapitański .
Kapitanów i toastów wiele , puchary co moment wznoszone w górę .
Obchodzone były kolejne urodziny , tym razem Ewy i Jacka.
Noc długa , wspominaliśmy i dzieliliśmy się wrażeniami .
Podziękowałam Ani , Lucynie i Ryszardowi za dwutygodniowe wakacje , które spędziłam w przyjaznej atmosferze.
Dziękowaliśmy kierowcom i organizatorom za szczęśliwą podróż .
Tańców było po świt a wódki…po co pisać i tak się przelało… lecz śniadanie opłacone więc należało wstać …niestety godzinny sen okazał się silniejszy !.
Rozmawialiśmy o następnych wyprawach i nikt wówczas z nas nie przypuszczał , że Staszek we wrześniu powędruje samotnie w Tatry zatrzymując się tam na wieki . Nagła i niespodziewana śmierć rozwiała Jego marzenia o Tunezji .
Jestem jednak pewna , że we wspomnieniach Staszka pozostała przepiękna norweska ziemią .
Dziękuję Tobie za pracę przy organizacji wyjazdu.
Dziękuję Staszku , że mogłam zobaczyć tyle piękna i poznać tak wspaniałych ludzi ! .