Tego dnia musieliśmy dosyć wcześniej opuścić schronisko z uwagi na napięty program zwiedzania .
Potem aby zgodnie z planem przejechać trzysta pięćdziesiąt kilometrów do Ystad i zaokrętować się na „Polonii”.
Przecież nikt by na nas nie czekał .
W Geteborgu mieliśmy przewodnika .
To drugie miasto co do wielkości w Szwecji.
Tutaj mieści się główna siedziba zakładów Volvo . Produkuje się także aparaty fotograficzne , którymi miedzy innymi były wykonywane zdjęcia na Księżycu przez amerykańskich kosmonautów.
Geteborg to największy port morski i rybacki w Szwecji .
Założycielem miasta był Gustaw II Adolf a budowniczymi architekci holenderscy . Pozostawili oni wyraźne ślady swego stylu w rozplanowaniu miasta a także w sieci kanałów .
Oglądamy ratusz , kościół rybny oraz reprezentacyjną aleję miasta. Podziwiałam okazałą rzeźbę Carla Millesa zatytułowaną „Posejdon „.
Płynęliśmy kanałami i pamiętam jak pod jednym mostkiem musieliśmy się bardzo pochylić , głowa opadała poniżej kolan …na gwizdek przewodnika - to takie urozmaicenie dla turystów !.
Prze wyjazdem autobusu do Ystad spotkałam się na parkingu z Veroniką . Przyszła z koleżanką , przyniosła mi drobiazg a ja ofiarowałam coś z Polski ! .
Veronika miała wówczas jedenaście lat , urodziła się w Geteborgu i mówiła troszkę kaleczoną polszczyzną .
Wzruszyłyśmy się bardzo , pamiętam ,że odchodząc przecierała łzy spływające po policzkach.
Dzisiaj Veronika ma już dwadzieścia cztery lata , jej pasja są podróże , zna trzy języki i marzy teraz o wyjeździe na Maltę …na stałe .