Na nocleg jechaliśmy około trzysta kilometrów do Pello . Trasa smutna bo bez słońca , zimno i chwilami padał deszcz .
Schronisko , które miało nas gościć okazało się pięknym hotelem z basenem i obowiązkową fińska sauną .
Śpiwory tej nocy były zupełnie nie potrzebne. Pokoje hotelowe także były zbyteczne .
Wieczorne słońce przysłoniły marzenia o spaniu .
Tam po raz kolejny doświadczyłam , że o godzinie 23 a może i 23.46 …a może i 0.28 świeciło słońce .
Pamiętam , że spałam dopiero o świcie , którego właściwie nie było bo …znowu było słońce !
Cudowny ten wakacyjny czerwiec !
Restauracja zapewniała nam „szwedzki bufet „ . Posiłek dzięki temu był duży a niektórym przy dobrej organizacji wystarczał na cały dzień .
Po śniadaniu jechaliśmy przez Fińską Laponie a po przekroczeniu granicy fińsko – norweskiej był postój w Kautokeino .
To rejon jednego z najstarszych ludów Europy zamieszkały przez trzy tysiące Saamów często niepoprawnie zwanych Lapończykami. Mieszkańcy tych terenów do dnia dzisiejszego zajmują się hodowlą stu tysięcy reniferów .
Ubiory , przedmioty codziennego użytku Saamowie wytwarzają samodzielnie zgodnie z wieloletnią tradycją .
Udało mi się „zapolować” do zdjęcia z przystojnym Saamem .