Lot do Antalya odbywa się tureckimi liniami...no i oczywiście nie odbyło się bez pierwszego miłego zaskoczenia . Na pokładzie zaserwowano smaczny posilek, ciasteczko namoczone w miodzie oraz herbatę lub kawę .
Pogoda może była sprzymierzeńcem lotu bo nie było żadnych turbolencji a start i ladowanie należy zaliczyć do wyśmienitych .
Szoku doznałam na lotnisku...w toalecie-wycierając ręce w "elektroniczny"recznik, który wylatywał z urządzenia z fotokomórką...a myślałam ,że spotka mnie zupełnie coś innego...I wówczas ...po raz pierwszy pomyślałam...taka tam Turcja...
Dworzec lotniczy jest nowym terminalem . Port lotniczy jest przepiękny i wszystko tak jest pomyślane aby turyście było jak najłatwiej. Zaraz po przylocie jest hala wizowania paszportów gdzie są wydzielone stanowiska do kupienia znaczków w celu otrzymania wizy turystycznej. Koszt pobytu do jednego miesiąca wynosi dziesięć euro lub piętnaście dolarów . Po kontroli paszportowej ruchomymi schodami jedzie się do hali odbioru bagaży . Na ekranie monitora odczytuje się stanowisko , gdzie "wyjadą" walizki.
Potem była krótka odprawa celna i w sekundzie jesteśmy przed dworcem.
Tam swoje stanowiska mają wszystkie biura turystyczne - oznakowanie jest bardzo czytelne a przejście na parking autobusowy jest bez żadnych progów , więc dojście z walizką nie stwarza żadnego problemu.
Tak powitali mnie Turcy...szok !!!.
.