Rano jak zawsze budzę się z kogutem.
Ach jak dobrze tutaj …jaka cisza , nie słyszę samochodów i innych porannych dźwięków. Nie ma to jak „wakacje” w Kutaisi.
Idę do kuchni przygotować kawę i spotykam pana ze sklepu ,który mieszka w tym samym domu co ja.
Jest dziadkiem maluchów ze zdjęcia . Chwilkę rozmawiamy .Bardzo sympatyczna osoba. Mówię, że rano przed wycieczką chcę pojechać na halę targowa i zrobić zakupy do Polski. Zaprasza do sklepu po napój życia …jesteśmy umówieni.
Zaskoczona jestem gdy na moment zaglądam do pana. Woła do jednego z młodych osób stojących przy sklepie …i kierują mnie do samochodu. W ten oto sposób znajduje się w centrum .Gdy chcę zapłacić, zostawić pieniądze obrusza się i neguję. Nie nalegam z uśmiechem dziękuje !
Życzliwość… czy tylko mnie tutaj spotyka?
Hala targowa wielka ,kolorowa , że może zakręcić się w głowie.
Jest wszystko od króliczków po kabaczki i najpyszniejsze w świecie pomidory. Pamiętajcie, że kupić należy gruzińskie a nie tureckie. Są droższe lecz mają smak słońca , są pyszne.
Kupuję to co zaplanowałam przed wyjazdem z Polski . Czarny pieprz w ziarnkach i szafran . Łuskane orzechy włoskie i gruzińską przyprawę do potraw . Widzę suszone owoce- kupuje kilo suszonych śliwek oczywiście bez pestek.
Zatrzymuję się przy czurczkhela .Tradycyjny przysmak gruziński zrobiony z orzechów, soku z winogron, który jest w formie kisielu lecz twardego . Orzechy włoskie , laskowe nawleka się na nić i tworzą takie długie brązowe sople. W Gruzji czurczkhela określana jest mianem "gruzińskiego snickersa" . W mą torbę pakuję kilka a pani zapewnia mnie ,że nie będzie problemu z dowozem do Polski. Czytałam informację przed wyjazdem do Gruzji i jestem spokojna ,że nic mi się nie roztopi.
Przechodzę dalej. Widzę kolorowe duże arkusze . Poczęstowana jestem kawałkiem bo nie mam pojęcia co to może być. Jest to sok z wiśni , jabłek lub śliwek , który urywa się i żuje. Esencja produktu i bardzo dobra. I kolejny produkt pakuję do torby.
Pozostała jeszcze słynna gruzińska herbata, która kiedyś gościła na naszych stołach a dzisiaj nie uświadczysz. Należy do jednych z najlepszych …więc znowu kupuje.
Oj coraz więcej w podręcznej torbie będzie.! A jeszcze pani prosi aby czosnek kupić… i jak tu nie zrobić radości gdy czosnek przyda się w domu i tak pięknie wygląda!
Kolejna pani woła i pokazuje twaróg. Są żółte sery i gdybym miała bagaż rejsowy kupiłabym z dwa kilo.
Chyba wszystko wymieniłam co kupiłam .
Reklamówki ciężkie , podchodzę do taksówki , wsiadam i jadę do domu.
Kote uprzedzał ,ze kurs do hotelu może jedynie kosztować 4 lari i tak powiedział pan za kierownicą zanim wsiadłam do samochodu. Nie spotkałam się z nieuczciwością i to bardzo miłe.
Wszystko co kupiłam wyłożyłam w pokoju .
Pomyślałam z lekkim niepokojem : „ jak się spakujesz do Polski …czy dasz radę? „
...ano zobaczymy!
.