Na całej trasie starego miasta obiekty , które należy zobaczyć są zaznaczone bardzo czytelnie.
Idę cały czas wśród starych kamieni. Samochodów nie ma , spotykam pojedyncze osoby.
Łaźnie arabskie znajdują się w niewielkiej odległości od katedry.
Pochodzą z XII wieku i zbudowane zostały w stylu romańskim. Pomieszczenia to trzy sale z podgrzewanymi posadzkami …lecz dzisiaj nie ma możliwości skorzystania z dobrodziejstw tego miejsca. A szkoda , chętnie bym poznała!.
To obiekt muzealny . Robię zdjęcia doszukując się elementów żydowskich. Ciekawie tutaj.
Aby zakończyć trasę zwiedzania muszę dojść jeszcze do Kościoła Sant Feliu, który zbudowany został na grobie św. Feliksa z Afryki –biskupa miasta w IV wieku. Charakterystyczna świątynia gotycka o jednej wieży . W 1581 roku piorun uderzył w jedną z wież , której do dzisiaj nie odbudowano.
Tutaj jest kaplica poświęcona św. Narcyzowi – to patron miasta . Wyczytałam w opisach o Gironie legendę . W 1285 roku w czasie najazdu wojsk francuskich na miasto zaczęły się wydobywać się z ciała św. Narcyza muchy. Atak much był silniejszy od wojska , które musiało opuścić miast. Do dzisiaj pozostał w mieście słodki smak much !
Każdego roku od 26 października do 4 listopada odbywają się obchody patrona.
Uroczysta msza święta przy grobie św. Narcyza, koncerty ,zabawy dla dzieci oraz moc czekoladek i cukierków w kształcie much !
Tuż obok na placu widzę kolumnę romańską z lwem , który znajduję się wysoko ponad ziemią.
Oryginalna kolumna była od średniowiecza do 1986 roku . Aktualnie znajduje się tutaj kopia.
Są drewniane malutkie schody i chętny, który wchodzi do góry bo pragnie ucałować tyłek lwa…aby powrócić !.
Myślę sobie jest wysoko czy próbować i stanąć na schodach aby całować zwierze… czy polować na tani bilet ?!.
Wybrałam drugą opcję .
Dochodzę raz jeszcze do rzeki a potem spaceruję ulicami.
Widzę na budynkach flagę żółto-czerwoną . Prawie każde okno ozdobione jest barwami Katalonii.
W 2014 roku ma być przeprowadzone referendum w sprawie niepodległego państwa .
Może jeszcze ciekawostka ,że Girona po katalońsku wymawia się : Żirone a hiszpańsku to : Herona.
Dochodzę do głównego deptaka wypełnionego barami i restauracjami.
Co by tu zjeść na obiad ?. Katalońska kuchnia, chińska czy jeszcze coś innego…
Mój pobyt w Gironie dobiega pomału do końca.
Warto przyjechać tutaj gdy nie ma tłumów turystów.
Październik to doskonały czas choć noce i poranki są chłodne. W południe słońce przypomina nam ,że jesteśmy w Hiszpanii i wówczas kurtka czy sweter są zupełnie niepotrzebne.
Miasto ma wiele uroku i bardzo , bardzo chciałbym powrócić w czasie festiwalu kwiatów, który odbywa się każdego roku w najpiękniejszym miesiącu.
Wówczas place , ulice, schody,domy oraz podwórka i witryny sklepowe ozdabiane są kompozycjami z kwiatów.
Chciałabym pojechać do Girona w maju ! To nie koniec zwiedzania !
Pojedziemy… poza miasto.
.