Słowo Barcelona budzi dwa skojarzenia . Pierwsze : to Gaudi . Antonio Gaudi urodził się 25 czerwca 1852 roku w Reus w Katalonii .
Jako dziecko cierpiał na reumatyzm . Dużo czasu spędzał w domu i przypuszcza się ,że w tym właśnie okresie rozwinęła się niespotykana wyobraźnia . Był samotnikiem, człowiekiem żyjącym we własnym świecie.
Edukację rozpoczął w szkole pijarskiej , gdzie poznał wartości nauki chrześcijańskiej .
Studiował w Barcelonie na wydziale architektury od 1875 i 1878 roku otrzymał dyplom.
Gaudi projektował początkowo bramy wjazdowe , płoty , mury oraz gazowe światła uliczne dla Barcelony.
Ważnym wydarzeniem w jego życiu było poznanie i przyjaźń z barcelońskim przemysłowcem Eusebi Guell , który cenił sztukę i sfinansował wiele projektów . Powstał park wpisany na listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO .
Park budowany w latach 1900-1914 umiejscowiono na wzgórzu gdzie między innymi znajduje się dom w którym mieszkał Gaudi . Zaprojektował także pałac biskupi w Astordze – w prowincji Leon oraz budynki dla zakonu św. Teresy .
W 1883 przejął zleceniu budowy świątyni Sagrada Familia . Zamieszkał na terenie budowli .
Życie zakończył tragicznie , został potrącony przez tramwaj i po trzech dniach zmarł 10 czerwca 1926 roku. Zgodnie z ostatnia wolą został pochowany w światyni.
Od 1992 roku trwa proces beatyfikacyjny Gaudiego .
Władze Barcelony z okazji sto pięćdziesiątych urodzin ogłosiły rok 2002 Międzynarodowym Rokiem Gaudiego .
Ciekawa byłam jakie doznania będą mi towarzyszyć patrząc na dzieła .
Pierwszym obiektem była
Casa Mila – to kamienica wybudowana w latach 1906-1912 dla barcelońskiego przedsiębiorcy Pere Mili i jego żony .
Przez mieszkańców Barcelony z uwagi na swój ogrom i kolor zwana jest
La Pedrera – co znaczy Kamieniołom. Tu nie ma linii prostych a kolor budynku jest wapienny. Fasada jest jakby wzburzonym lekko oceanem . Piękne są kute balkony i niektórzy widzą w nich ptaki , które przygotowują się do lotu .
Czy mnie zachwyca , mam dziwne uczucie… . Wiem i może tak być musi lecz współczesne futryny okien zupełnie nie pasują do stylu Gaudiego . Co na to konserwator zabytków ?.
Czas ruszyć dalej do kolejnego obiektu , który widoczny jest już z odległości gdy stoję po drugiej stronie ulicy.
Budynek zaprojektowany przez Gaudiego w latach 1904-1906 dla
Josefa Batllo Casanovasa . Tu jest kolorowo i radośnie . Jak czytam w przewodniku dach oraz płytki na ścianach przypominają rybie lub smocze łuski zaś kształt balkonów to zwierzęce kości .
Fasa zachwyca kolorem choć jest już późno i słońce gdzieś za moment zniknie za szczytem sąsiednich kamienic .
Patrzę na piękne balkony , okna i witraże …mam komfort ,że siedzę naprzeciwko bo ławki tak są ustawione ,że widzę doskonale. Mija pół godziny i …gdyby jeszcze podano mi kawę to jest w tym momencie to na co czekałam pół roku .
Jest pięknie ! .
No…no nie tak pięknie bo gdy ruszam dalej to nogi coraz bardziej sztywne a droga jaką wyznaczyłam sobie na mapie Google mówi ,że to jeszcze dwie godziny .
Zachwycam się dalej . Budynek teatru , piękne sklepy ...raz głowa do góry raz patrzę pod nogi . Bruk podobno także projektował Gaudi .
Idę i wiem ,że za „kroków kilka” będę na placu Catalunya.
Potem już tylko Rambla i Kolumna Kolumba . Widzę w właściwie "czuję w nogach" ,że jakoś ulice Barcelony są dziwnie długie , kamienice olbrzymie a nogi coraz bardziej bolą .
Decyzja szybka Kolumb będzie jutro a dzisiaj troszkę starego miasta .
Bardzo tu miło , ulice krótkie i kręte , sklepy otwarte więc jest bezpiecznie .
Idę bez celu co bardzo lubię lecz oczywiście niezbyt długo bo jest już zupełnie ciemno .
Skręcam na prawo dochodzę do Alei Rambla .
Ludzi moc … ktoś zaprasza na kolacje , za chwilę nad głową „świecidełka” latają , potem idzie grupa młodych mężczyzn i krzyczą …trudno wyminąć ... Czas pomyśleć o powrocie do hotelu .
Jestem w centrum miasta , dwudziesta pierwsza godzina i pewno o tej porze wszystko się tutaj zaczyna .
O drugim skojarzeniu związanym ze słowem Barcelona napiszę w kolejnym rozdziale moich wspomnień. .