Przypomniałam sobie o wyjazdach na Mazury podczas pisania wspomnień o Egipcie.
Pierwszy raz pojechałam tam w 1971 roku z Izą – jak to mówią w Warszawie ...z siostrą cioteczną .
Jechałyśmy przeładowanym pociągiem do Olsztyna a potem dalej już skrajnie „napakowanym” pociągiem , który przywiózł nas do Węgorzewa . Dzisiaj już nie ma tam dworca kolejowego ...jedyne połączenie to autobus z Giżycka .
Na dworcu czekał na nas wóz drabiniasty i Pan , którego nie znałyśmy.
Po godzinnej jeździe i wielu okrzykach właściciela konia : ”w stylu no jak jedziesz…” dotarłyśmy do celu.
Zobaczyłyśmy mały dom w którym były trzy izby na dole i jeden cudowny pokoik wyżej oraz kuchnia. Pamiętam ,że widok z okna był na sad . Nie było bieżącej wody a studnia mieściła się obok budynku .
Poznałyśmy Helenę i kuzynostwo . Była to liczna rodzina dlatego spanie miałyśmy przygotowane w stodole na sianie.
Czy wówczas nam to odpowiadało ??
Nie pamiętam ale zapewne chciałyśmy poznać coś innego…
Powracałam w latach siedemdziesiątych do Kalskich Nowin wielokrotnie .
Podobały mi się widoki wiejską drogą z Kalskich Nowin do Kolonii Rybackiej .
„Czasami” uczestniczyłam w zbieraniu rzepaku i przygotowywaniu snopków . Pamiętam nawet ,że spróbowałam wydoić krowę …lecz zachwytu w tym momencie nie było!
Zdecydowanie wolałam jazdę na koniu i strzelanie z wiatrówki. Inaczej płynął tam czas …chodziłam do wsi Ogonki , gdzie miałam "własny " kawałek Jeziora Święcajty i tam mogłam pływać do woli !
Wyruszaliśmy do lasów na zbiory owoców leśnych . Takich ilości pół jagodowych nigdy więcej już nie zobaczyłam. Można było nazbierać wiadro w trzy godziny … .
Pomimo ,że pracy gospodarstwie było dużo Leszek był sportowym organizatorem turniejów siatkówki . Boisko przyciągało wiele osób z odległych krańców wsi a rozgrywane mecze były wspaniałą zabawą i zaciekłą gra o zwycięstwo ! . To samo boisko czasami przemieniało się w teren letniej zabawy , która trwała do niedzielnego poranka ! To wszystko było piękne …
Wieś Kalskie Nowiny znajdowała się daleko od cywilizacji. Telewizor był jeden we wsi!… pamiętam ,że na dobry film chodziliśmy wieczorem pół kilometra do sąsiadów .
Nie zapomnę nigdy zapachu i smaku pieczonego chleba . W kuchni był piec a Helena co tydzień przygotowywała ten specjał .
To rarytas tamtych dni… dzisiaj zapewne także! . Jednak teraz nie czas na takie prace .
To wszystko doskonale pamiętam …nawet i to ,że potrafiłam dzień przed sylwestrem wsiąść do pociągu aby zasmakować wiejskiej zabawy…prostej , serdecznej i skromnej !
Po wielu latach ...prawie trzydziestu spotkałam się z sylwestrowym partnerem …i nie poznałabym …gdyby nie jego oczy…to pozostało z dawnych lat !...
Tęsknie do tamtych miejsc , do ludzi …staję się coraz bardziej sentymentalna !?...
Zdjęcia są z rodzinnego spotkania .Pojechałam z Ewą i Tomkiem.
Dziękuję za przeczytanie mazurskich wspomnień
- napisałam 14.listopada 2010
pozdrawiam Małgorzata
×
17 lipiec 2019 umieściłam trzy pamiątkowe zdjęcia z 1971 roku. To życzenia- wysłałam z Kalskich Nowin do Gabrysi z okazji 18 Urodzin.
Zachowała przez lata oczywiscie Jubilatka i za to bardzo jej dziekuje. :)
.