17 wrzesień 2010 rok- jestem od paru dni nad naszym morzem . Wypoczywam choć czasami w strugach deszczu...ale i tak jestem bardzo, bardzo szczęśliwa , że mogłam wyjechać z Bydgoszczy .
Ostatnie pół roku należało do bardzo trudnych miesięcy w moim życiu.
Tutaj w Rewalu czytam o poranku wielkie podróże - wyprawy geoblogowiczki - " danach " .
Podziwiam Jej odwagę w organizacji samotnego wyjazdu do Australii , zachwycam się pięknymi zdjęciami...tysiącami zdjęć z tej długiej podróży.
Cieszę się ,że trafiłam na stronę www.geoblogu.pl , bo nie ruszając się z miejsca odwiedzam tak odległe strony naszego świata .
Czytając inne podróże podziwiam młodych , odważnych ludzi , którzy wyruszają do Peru czy Afganistanu . Jadą na długie miesiące zostawiając pracę, szkolę czy własny dom .
Podziwiam wyprawę bydgoszczanki Karoliny Sypniewskiej , która samotnie w dwa lata przejechała cały świat...Jestem " dumna " gdy czytam o wystawie zdjęć Karoliny w Warszawie i odniesionym wielkim sukcesie.
Czytam także o otwarciu kolejnej wystawy w Bydgoszczy a potem w Gryficach...i dalej ...i myślę , gdzie ruszy Karolina w kolejną podróż ???...
Na swoim blogu zamieściłam wyjazd do Pragi . Uśmiechnęłam się w tym momencie... bo to tak blisko , tak prosto aby zobaczyć stolicę...
Faktycznie było cudownie . Należało przyjść na bydgoski dworzec kolejowy o godzinie 19.20 i poczekać chwilkę na pociąg z Gdyni .
Wagon kuszetka czy sypialny dowoziły chętnych prosto do Pragi .Pociąg przyjeżdżał około dziewiątej a w drogę powrotną wyruszał o dwudziestej wieczorem . Prawda ,że wspaniale można było zorganizować sobie jednodniowy wyjazd do Pragi.
Tak było ...dwadzieścia trzy lata temu . Niestety dzisiaj nie ma takiej możliwości - połączenie zlikwidowano po paru latach .