Do Menton dojechać można autobusem wzdłuż morza lub pociągiem . Bilet kolejowy kosztuje około czterech euro w jedną stronę a podróż trwa czterdzieści minut. W przewodniku wyczytałam ,że Menton zwana jest dyskretną riwierą . Przyjeżdżali tutaj kiedyś królowie, książęta, carowie i arystokraci . Miasto położone na wzgórzach charakteryzuje się delikatnym śródziemnomorskim klimatem. Tereny wokół Menton to olbrzymie plantacje cytryn i pomarańczy. Drzewka potrafią owocować nawet cztery razy do roku i każdy zbiór ma inny smak i zapach . Pomysł na zorganizowanie festiwalu zrodził się około 80 lat temu.
Pierwszy karnawał odbył się w latach trzydziestych . Temat na następny rok wybiera się rok wcześniej . Zaczyna się wówczas projektowanie i szycie kostiumów .Kilka dni prze festiwalem osiemdziesiąt osób mocuje na metalowych szkieletach pomarańcze i cytryny . Podobno na jeden metr kwadratowy postaci przypada około dwieście owoców co stanowi prawie trzydzieści kilogramów . Podczas całego festiwalu zużywa się około sto czterdzieści ton .
Tegoroczny już 77 Festiwal Cytryny w Menton odbywał się w dniach od 12 lutego do 3 marca 2010 . Tematem przewodnim tej edycji karnawału było : „Menton tworzy kino „ . Wybrałyśmy się porannym pociągiem aby być jak najwcześniej i jak najwięcej zobaczyć . Wychodząc z dworca kolejowego pierwszy widok to drzewa z niezliczona ilością pomarańczy ! Pomyślałam wówczas jak to możliwe ,że nikt nie zerwie owoców , nikt nie połamie drzew ???
W mieście było bardzo dużo osób , które przybyły na festiwal cytrusowy. Można było iść bez żadnego planu bo ludzie , kramy z cytrusami i pamiątkami wytyczały kierunek trasy . Kupiłyśmy bilety wstępu w cenie piętnaście euro . Tereny wystawy to ogrody , które są na ten czas zbudowane na zamkniętej długiej ulicy .Tam jeszcze nie było jeszcze tłumów . Moja decyzja była tym razem szybka : wykonać jak najwięcej zdjęć dopóki jest to jeszcze możliwe . Z minuty na …godzinę zwiedzających było coraz więcej , zaczynał tworzyć się jakby karnawałowy pochód oglądający stworzone olbrzymie dekorację .Wszystko było fantastycznie wykonane z pełną perfekcją !!! . Wielka kamera , rolka filmu i ekran to dla mnie początek prezentacji . Potem idąc dalej oglądać można było historie kina i filmu . Sceny jakby z westernu , dalej wiejski domek z ogródkiem potem coś jeszcze dla dzieci . Cytryny i pomarańcze przymocowane były gumkami do konstrukcji . Nie zauważyłam popsutych i zniszczonych owoców . Zastanawiałam się co z taka masą potem zrobią ? Może będzie pyszna cytrynówka , która kiedyś próbowałam we Włoszech ?...
Dodatkowo na specjalnych stanowiskach kupić można było konfitury , olej cytrynowy , kremy i mydełka . Były także sadzonki drzew cytryny , mandarynek i pomarańcz . Podziwiałam , zachwycałam się choć po dwóch godzinach miałam przesyt kolorów cytrynowo-pomarańczowych .
W pewnym momencie powiedziałam do Ewy „ mam już dosyć tego piękna… „ .
Nie bardzo było gdzie odpocząć więc zdecydowałyśmy , że idziemy nad morze nabrać powietrza . Po drodze kupiłam jeszcze wielki bukiet mimozy . Prawie kusiłam się na dwu kilogramowy worek cytryn …lecz uświadomiłam sobie ,że bagaż podręczny w polskim samolocie LOT to tylko pięć kilogramów .
Bilet wstępu uprawniał nas także do uczestnictwa w popołudniowym pokazie wielkich platform . Stały już przygotowane wzdłuż ulic miasta mogłam wiec bez tłumów spokojnie wykonać zdjęcia. Wiedziałam , że podczas parady- procesji jest to dosyć skomplikowane …miałam doświadczenie z Nicei . Nad morzem zrobiło się dosyć chłodno , przeszłyśmy na główną ulicę Menton. Ludzi wciąż przybywało a do pokazu było ponad trzy godziny . Zdecydowałyśmy się na wcześniejszy powrót do domu . Pomyślałam wówczas , że o poranku udało nam się zobaczyć esencję piękna Festiwalu Cytryny.