Kolejny dzień to planowana piesza wyprawa z przewodnikiem na największy lodowiec Europy Jostedalsbreen .
Niestety nikt z nas nie zabrał z Polski czekanów , lin i haków …lecz sądzę ,że tylko parę osób z naszej grupy chciałoby się zmierzyć z góra ! .
Pozostałym brakowałoby odwagi patrząc na potęgę lodowca .
Zwiedziliśmy muzeum, napiłam się wody z bryły lodu specjalnie zamontowanej dla turystów.
Oglądnęliśmy filmową wędrówkę po lodowcu aby po chwili podjechać i podejść pod masyw lodowca.
Piękną wielka góra w pośrodku olbrzymi biało – niebieski zwał śniegu , lodu . Było słychać szum lodowca …jakby się ruszał . Pomyślałam …a gdyby nagle się przesunął i ruszył …nic po nas ?! .
Słońce i błękit nieba przeplatany z białymi obłokami chmur . Zdjęcia i niech się oczy napatrzą aby zapamiętać !.
U podnóża było jezioro , niektórzy próbowali kąpieli w lodowatej wodzie, inni postawili sobie za cel obejścia dookoła …a jeszcze inni chodząc po kamieniach wpadli do wody aby suszyć potem buty !
Próby sił i charakterów jakże różne !
Jechaliśmy trasa widokowa z Leon wzdłuż Nordfiordu potem pod lodowcem z Lunde do Fierland aby przejechać kolejny odcinek Selsenek do Kaupanger .
Mieliśmy z tej miejscowości prom do Gutvangen po jednym z najdłuższych norweskich fiordów – Sognefjord. Rejs trwał ponad dwie i pół godziny .
Można było popatrzeć na góry , które wchodzą jedna w drugą . Śnieg na szczytach i strumienie wody opadające do fiordu . Każdy fiord jest inny i każdy piękny .
Ptaki jadły z ręki , poznawały trasę i przewodnika , który karmił .
Oglądałam to wszystko stojąc na końcu okrętu. Myślałam co będzie za rogiem …oczywiście nowy róg a potem kolejny fiord czyli róg obfitości bez granic !.
Zapytano mnie wówczas czy jestem zadowolona z wycieczki .
Pamiętam ,że odpowiedziałam twierdząco z uśmiechem na twarzy !
Była to moja druga „wyprawa” . która na długo pozostanie w mojej pamięci .
Nocleg był w miejscowości Voss . Pokonaliśmy wówczas odległość dwustu siedemdziesięciu kilometrów.