Kolejny odcinek wycieczki to przeprawa promowa Skarbrget – Bognes.
Ponownie przekraczaliśmy koło polarne. Zatrzymaliśmy się aby utrwalić to miejsce i tony śniegu zalegające wzdłuż drogi dojazdowej .
Kupiłam maleńki talerzyk na pamiątkę mojego pobytu w tych stronach. Ktoś zrobił mi wówczas zdjęcie przy pięknym kamieniu .
Dzisiaj gdy wracam do stron albumu myślę : jak ta skała jest warstwowo poukładana.
Ciekawsza o wiele niż ja chociaż ja także jestem „poukładana” …może nie tak bajecznie kolorowo ?...może ?
Pamiętam ,że zdziwienie budziły zapory przeciwśnieżne i tunele . Był czerwiec a do niektórych domów dojechać można było wyłącznie saniami .
Mimo to w tym wyjątkowym miejscu połączenie telefoniczne z najbliższymi w Polsce uzyskuje się błyskawicznie !!!.
Parę słów powinnam poświecić osobom, które kierowały wielkim pojazdem na tak trudnej całej trasie. Wymieniali się zgodnie z grafikiem pracy . Pamiętam doskonale Jacka , który prowadził autobus ,opowiadał kawały i inicjował śpiewy .Odpoczywali w specjalnym pomieszczeniu gdzie mogli spać jadąc .
Grono wycieczkowiczów było rozśpiewaną grupą , mieli swój sprawdzony śpiewnik a „Guru” tego chóru to Ryszard . Nie trzeba było go prosić aby usłyszeć :…” wina, wina ,wina …wina dajcie..” a potem następne i kolejne wakacyjne stare piosenki . Autobus był miejscem posiłków. Apetyty dopisywały więc dodatkowo zdobiliśmy nasze kanapki keczupem z Polski . Pamiętam przykrą niespodziankę … całe dłonie usmarowane w czerwonej zawartości z butelki – dobrze , że tylko tak się skończyło !.
To takie atrakcje autobusowe …do najważniejszej jednak zaliczyłabym Urodziny Meli.
Poczęstowała kolejno wszystkich uczestników malutkim kieliszkiem polskiej wódki roznoszonym na żółtej plastikowej tacy podczas jazdy autobusem na krętych norweskich drogach !!! Tego się nie zapomina – Sto lat Melu na kolejne lata !!!.
Nocleg mieliśmy w miejscowości Mo i Rana .