Cóż pisać...
Wyjazd był wielokrotnie odwoływany z decyzji rządowych . Hotele były pozamykane prawie rok .
Potem czekałam na dwie dawki szczepionki i okres karencji aby wreszcie zaplanować i wyruszyć.
Wracałam z krótkiego pobytu w Kołobrzegu – podróż w upalny dzień była ciężka...stwierdziłam ,że kolejna planowana jest zbyt ryzykowna dla mnie i zbyt daleka.
To była podróż do Zakopanego .
Upały wprowadziły taki lęk ,że zadzwoniłam do Hani i powiedziałam ,że nie jadę ...że przepraszam...że komuś niech da moją miejscówkę w Zakopanym oraz kolejnych w dalszych miejscach.
Wystarczył dzień odpoczynku i ponownie zamarzyłam o podróży...pociągiem!
Wyjazd z Bydgoszczy do Zakopanego wiąże się z przesiadką w Krakowie do autobusu . To „drobne” utrudnienia lecz jadąc autobusem podróż jest krótsza niż pociągiem.
Nocleg jak przystało na starych kolejarzy zarezerwowany był w Domu Wypoczynkowym Natura Tour -Kolejarz.
Warunki dobre – pokój z lodówką i z małą łazienką .
Niestety bez klimatyzacji za to z pięknym widokiem na Giewont.
Miałyśmy zarezerwowane śniadania i obiadokolacje – to bardzo wygodne dla osób które chcą coś zobaczyć w ciągu dnia.
W Zakopanym byłam dziesięć a może i więcej lat temu... zawsze wybierałam morze.
Pierwsza „ wycieczka górska” to Gubałówka.
Tatry były ładnie widoczne a mnie brakowało osoby ,która powiedziałaby :
..”Małgorzata popatrz tam jest Kasprowy Wierch, Kościelec i Świnica...popatrz tam są Rysy i Krywań”...
Uśmiechnęłam się w myślach.
Chłonęłam widoki i wielokrotnie powtarzałam ujęcia. Pomimo ciepłoty było mi cudownie
Podeszłyśmy do małej kapliczki , która pięknie wtapia się w góry...lecz te po przeciwnej stronie Tatr – Beskidy.
Podczas powrotu do stacji kolejki ludzi było zdecydowanie więcej a i zostały pootwierane kramy z różnościami...pewnie chińskiej produkcji.
Były także oscypki i bryndza a także swetry góralskie i skarpety.
Gubałówka to miłe miejsce...taki początek gór dla ludzi ,którzy wędrują a dla osób takich jak ja...koniec !
Tuż pod stacją były otwarte stragany z kożuchami , błamami skórzanymi i zakopiańskimi papciami.
Wróciłyśmy do domu...byłam zmęczona.
Hania „skoczyła” jeszcze na Nosal . Jest turystką ,która kocha góry...chodziła kiedyś wysoko i daleko .
Razem z mężem zabierała trójkę dzieci i wędrowali....
Podziwiam pasje i odwagę.
Dzisiaj córka Hani wędruje z małą Ninką...-kocha wędrowanie i Tatry.
Jutro mamy kolejne plany ...dopowiem ,że to był mój cel pobytu w Zakopanym !
.