Czas ruszyć dalej .
W pobliżu katedry znajduje się dom, w którym mieszkał Wolfgang Amadeusz Mozart . Tutaj tworzył swoje dzieła jak widać na zamieszczonej niewielkiej tablicy.
Wąskie ulice z wielkimi budynkami zamienionymi często na hotele gdzie parter zajęty jest przez restaurację. To ścisłe centrum -Pierwsza Dzielnica Wiednia i każdy metr wykorzystany jest dla dobra turystów i…biznesu .
Dochodzę do jednego , jak określono w przewodnikach, z najpiękniejszych placów miasta- Dr. Ignaz – Seipel.
Widzę Stary Uniwersytet założony przez Rudolfa IV w 1365 roku ,który w
1623-27 jezuici przebudowali na Kolegium Akademickie. Tuż obok cesarz Ferdynand II ufundował kościół Uniwersytecki .Wchodzę i dech zapiera na widok malowideł …jak dobrze ,że moje nogi poprowadziły mnie właśnie tutaj.
Zgodnie z planem dochodzę do domu
„Pod Bazyliszkiem” , którego nazwa pochodzi z XIII wieku.
Legenda mówi ,że w czasie budowy studni odkryto dziwne zwierzę-Bazyliszka , który swym wyglądem i oddechem zatruwał bezradnych ludzi . Postawiono ,że przed potworem zostanie ustawione lustro . Zwierzę przestraszyło swojego wizerunku i zamieniło się w kamień. I tak oto powstała wyjątkowa restauracja ,która wieczorami wypełnia się do ostatniego miejsca …jak widzę lustra są do dzisiaj . Pełna obaw aby nie przytrafiło się nic złego …zmykam ile sił !
Kieruję się do kolejnej restauracji ,która przyciąga smakoszy ale i ludzi ,którzy chcą podobnie jak i ja utrwalić to wyjątkowe miejsce. <
Grecka knajpka- Griechenbeisel znajduje się przy ulicy Fleischmart. To dwa małe budynki połączone łukiem .
Mówi się ,że w tym właśnie miejscu cała Austria opróżniała puchary wszelakich trunków .
Wśród wybitnych osób był tu Beethoven , Brahms, Wagner i Schubert. Tu komponował Johann Strauss ojciec. W jednej z sali sufit pokryty jest podpisami znanych gości . Podczas mojego zwiedzania grupa turystów …bawiła się moją osobą a gdy robiłam zdjęcia sklepienia jeden przez drugiego "podpowiadali" ,że tam a tam jest ten najważniejszy podpis. Zabawę mieli przednią …no cóż nie miałam na tyle odwagi aby na finał zdjęć dosiąść do stolika i wznieść toast za ich dalszą wędrówkę!.
No ale powróćmy do historii lokalu . W XVII wieku żył i tworzył uliczny śpiewak Augustyn. Chętnie przebywał w piwiarni „Pod czerwonym daszkiem” gdzie swoimi piosenkami rozbawiał wiedeńczyków. W 1679 w czasie gdy zaraza siała wielkie spustoszenie i wszystkie lokale były zamknięte to jedynie tutaj stoły zawsze były zajęte i królował zadowolony Augustyn. Pewnego wrześniowego dnia goście nie przyszli a pieśniarz pił sam do nocy. Idąc do domu potknął się ,upadł , ułożył na krawężniku i zasnął .
Służba sanitarna sądziła, że to kolejna osoba zmarła na zarazę i umieściła we wspólnej mogile . Rano po przebudzeniu przerażony krzyczał i przechodzący ludzie wyciągnęli do świata żywych.
Śpiewał dalej w karczmie a piosenka „ O du lieber Augustin” stała się znaną na całym świecie i jest śpiewana do dzisiaj. Posłuchać możesz :
TUTAJ Piwo i sznycel po wiedeńsku to główne posiłki gości.
Powracam na chwilkę do hotelu aby posilić się kanapką z Polski.
Zawsze obiecuję sobie ,że to „coś” zabieram po raz ostatni lecz stare przyzwyczajenia są silniejsze.
Przyznam jednak ,że Wiedeń nie należy do tanich miejsc .
Hotel „Post” mam tuż przy słynnej karczmie więc w samym sercu Wiednia. Z racji oszczędności zdecydowałam się na pokój bez łazienki choć cena ponad pięćdziesiąt euro jest i tak bardzo duża!.
Odpoczywam chwilkę i ponownie ruszam na wieczorny spacer .
.