Małgosiu ,
Hura , strasznie się cieszę ,
jutro się spotkamy !
pa, Danka - 26 listopada 2010 Tak napisała do mnie „Danach” , którą poznałam dzięki Jej podróży do Australii . Czytałam każdego dnia relacje z trzymiesięcznej wyprawy i oglądałam piękne zdjęcia . Podziwiałam odwagę , dodawałam komentarze i…tak się zaczęła nasza znajomość w sieci . Jako wierny „czytacz „ zostałam obdarowana potem niespodzianką w postaci makatki z Sydney. We wrześniu „poleciałam” ponownie do Australii gdy jeszcze raz czytając powróciłam do relacji z podróży . Polecam wszystkim wejście na stronę :
POCZYTAJ TUTAJ i wyruszenie w daleką podróż !
Powstała pomiędzy nami nić przyjaźni . Danka wiedziała o moich problemach …o operacji nowotworu złośliwego z jelita grubego , potem o chemioterapii … o moich wzlotach i …ucieczkach do pisaniu na blogu , gdy było mi trudno , gdy nie chciałam myśleć o chorobie i o tym co dalej ! Poznałyśmy się choć nie było szans na spotkanie . Od maja do końca listopada pomagałam lekarzom w walce z chorobą . Chemioterapię ostatniej półrocznej serii zakończyłam 26 listopada . Co dalej …zobaczymy …lecz walczę !!!.
Może pomyślisz w tym momencie ,że niepotrzebnie piszę o tych prywatnych sprawach . Powiem ,że zbyt mało mamy informacji medycznej w telewizji o konieczności badań tzw. przesiewowych , które wcześniej zdiagnozują chorobę . Czasami jest to temat tabu a słowo rak kojarzone jest z wyrokiem ! Dbaj i obserwuj swój organizm i nie lekceważ choroby .
W Warszawie …tej mojej kochanej znalazłam się 27 listopada . Wyjazd był szalonym pomysłem . Skutki zastrzyków są odczuwane przez kolejny tydzień i jest po prostu źle…Byłam jednak szczęśliwa ,że wreszcie wsiądę do pociągu , popatrzę na kolejne mijane miejscowości , zobaczę małe domki i jesienne pola .
To dla mnie była pierwsza radość !
Druga radością było spotkanie z Danką !!.
Umówiłyśmy się w pokoju hotelowym jednak czekałam w holu hotelu . Zobaczyłam znajomą postać i w sekundzie poczułam jak byśmy znały się wieki ! . Wielką niespodzianką był ofiarowany przez Danusię talerzyk na którym są symbole Aborygenów .Mam więc w swoim turystycznym królestwie kawałek Australii. Dziękuję Kochana !!!. Niekończąca się rozmowa o rodzinie, podróżach …a ja tak bardzo byłam ciekawa jak udała się prezentacja Danki na Uniwersytecie …oczywiście o Australii !!. Zobaczyłam na ekranie komputera zdjęcia , które zostały zaprezentowane i …podziwiałam . Czas płynął nie ubłagalnie , zaplanowałyśmy sobie następne spotkanie tym razem w Bydgoszczy .
Kolejny dzień był jakby zwieńczeniem cudownych przeżyć …deserem dla ucha , oka i wszelkich pozostałych zmysłów !
Dostałam urodzinowy prezent na koncert Mireille Mathieu . O koncercie w Sali Kongresowej wiedziałam od dawna lecz nie sądziłam ,że się tam znajdę . Ewa wszystko zaplanowała uzgodniła ze swoją córką a ja tylko miałam potwierdzić chęć wyjazdu .
Artystka pierwszy i jedyny raz była w Polsce czterdzieści jeden lat temu. Mireille Mathieu zwana jest „Słowikiem z Awinionu „ . Urodziła się w tym mieście w wielodzietnej rodzinie. Gdy miała 14 lat rozpoczęła pracę w fabryce kopert aby pomóc rodzicom. Zawsze marzyła o śpiewaniu a wzorem były Edith Piaf i Maria Callas . Swój pierwszy album nagrała w 1966 roku i od tego czasu zaczęła się wielka kariera. Wydała ponad sto albumów , sprzedanych w blisko 150 milionach egzemplarzy . Nagrała 1200 piosenek w jedenastu językach . Koncertowała na całym świecie – w Europie , Azji , Australii i obu Amerykach . Występowała przed wieloma osobistościami tego świata – Prezydentem Ronaldem Reagan i Władimirem Putin i Królową Elżbietą II , Księciem Rainerem z Monako czy parą Królewską Tajlandii . Jak sama przyznaje największym przeżyciem było trzykrotne spotkanie i koncert przed Janem Pawłem II .
Na rok 2010 zaplanowała trasę koncertową , którą świętuje 45 lecie kariery . Warszawa znalazła się w programie występów a dzięki temu dwa i pół tysiąca ludzi z Polski uczestniczyło w koncercie . W tej niewielkiej garstce znalazłam się i ja !
Zobaczyłam na scenie postać i usłyszałam głos jak …dzwon ! .
Piosenki …może należy teraz nazwać arie ( znane mi z dawnych lat ) brzmiały tak samo pięknie. Obie z Ewą wzruszyłyśmy się bardzo ,że jesteśmy na recitalu . Każdy utwór kończył się wielką owacją i ofiarowywaniem olbrzymich bukietów kwiatów .
Artystka sama odbierała róże …a ja pomyślałam wówczas ,że powinien być „ktoś” z organizatorów , kto pomagałby i układałby na scenie kolejne bukiety . To było morze pięknych kwiatów ! Piosenki były po francuski ale również po japońsku, fińsku ,chińsku , rosyjsku , hiszpańsku i włosku…kontakt z publicznością był wspaniały ! . W pierwszych rzędach zasiadali przedstawiciele z Instytutu Francuskiego . Mieli malutkie flagi swojego kraju i po każdej piosence wznosili okrzyki radości , że mają artystkę na wyciągnięcie dłoni !! Wiem ,że ta odległość od sceny kosztowała tysiąc sto złotych ale zapewne warto było.
Widać było ,że M. Mathieu jest szczęśliwa . Po przerwie i kolejnych piosenkach niespodzianką było wprowadzenie na scenę Mamy artystki …, która razem z córką uczestniczy trasie europejskiej. Burza oklasków , momentalnie wszyscy wstali z miejsc i w ten sposób oddali cześć Matce !. To było szalenie wzruszające przeżycie.
Piosenkarka śpiewała : „Paris un tango „ , „la Paloma adieu „ Mon credo” i wiele innych tytułów . Bisy , wiwaty… poczułam się jak na gali we francuskiej Operze , choć na koncercie jeszcze nigdy nie byłam .
Mistrzyni francuskiej piosenki występ zakończyła utworem „ Je ne rereette rien „ symbolem , która tak bardzo łączy Piaf i Mathieu . Owacje publiczności na stojąco a …po chwili pojawił się na scenie deszcz główek róż …to był cudowny moment. Dar od widzów jakże piękny !!!
To była artystyczna bajka .
Tak bardzo dziękuję Tobie Magdo ,że mogłam być na koncercie . Dałaś mi tak wiele radości …radości potrzebnej w tym trudnym roku.
Podsumowując koncert …bolało mnie to ,że mimo zakazów robienia zdjęć aparatami i telefonami komórkowymi znalazły się osoby lekceważące prośbę piosenkarki .
Przeszkadzało to także widzom. Rozpraszało gdy obsługa Sali Kongresowej chodziła i zwracała uwagę lub posługiwała się specjalną latarką w celu dotarcia do dalszych rzędów niepoprawnych osób.
Brakowało mi Danusi , która znając francuski podpowiedziała by mi do ucha jaka była treść piosenki – nowej , której nie znałam !.
A może powinien być doskonały tłumacz , który przed występem w jednym zdaniu powiedziałby o piosence !
Myślę ,że następnym razem te małe niedoskonałości uda się naprawić . Czekam z niecierpliwością na kolejny występ Wielkiej Artystki .
Z Warszawy powracałam w pierwszym dniu ataku zimy .
Wiało , sypało a ja się modliłam aby pociąg z Lublina planowo przyjechał do Warszawy .
Do Bydgoszczy powróciłyśmy o dziwo zgodnie z kolejowym rozkładem jazdy !
Udało się i to …była więc kolejna radość…same radości !.
Dziękuję Tobie i pozdrawiam,
Małgorzata 2 Grudzień 2010
.