19 Lipiec – jest bardzo ciepło . Rano decydujemy się na kąpiel w Dunajcu , przed południem opalamy się i przygotowujemy posiłek aby około czternastej godziny wyruszyć do Jaworek przez Szczawnicę . Żegnając Krościenko jemy przepyszne gofry z jagodami i bitą śmietaną …i tak śmiejemy się , że mleczne marzenia z Przehyby zostały spełnione .
W Jaworkach jesteśmy około osiemnastej godziny. Znajdujemy tam bacówkę „ Jaworki” skąd dźwięk skrzypek cygańskich wprowadził nas wszystkich w nastrój rozmyślań . Musimy jednak ruszyć dalej na Wysoką Górę .Wolno zachodzi słońce, cały dzień było bardzo parno i w każdej chwili mógł padać deszcz. Szliśmy zielonym szlakiem przez Wąwóz Homole o pionowych skalnych ścianach , który w górze przechodzi w dolinę prowadzącą na najwyższy szczyt Małych Pienin – Wysoką 1052 m nad poziomem morza .
Gwałtowna burza w połowie trzygodzinnej drogi przekonała nas , że góry chociaż piękne są niebezpieczne i pełne grozy w burzy i deszczu. Szliśmy w strugach wody. Pot , który towarzyszył wysiłkowi spłukiwany został momentalnie z twarzy . Pioruny waliły jeden po drugim , ale deszcz gwałtowny i raptowny nie powinien padać długo . Przebłyski słońca w wyższych partiach gór wywoływały prześliczne widoki a dostrzeżona przez Andrzeja tęcza była oznaką pięknej pogody na następne dni . Przemoczeni , dotarliśmy do schroniska – bazy prowadzonej przez studentów z Krakowa . Długo w nocy siedzieliśmy wspólnie z grupą wędrowców z Poznania i Gdańska . Śpiewy i dżwięki gitar zacierały ruch wskazówek zegara. Dopiero świt dał Teresie , Barbarom , Andrzejowi i Stanisławowi do zrozumienia , że to już 20 Lipca.