Dzień wylotu to przeraźliwy wiatr i deszcz . Zastanawiałam się co z nami będzie , jak wystartujemy z Nicei . Z Warszawy samolot doleciał z półgodzinnym opóźnieniem i to już był sukces .
Lotnisko położone jest nad samym morzem i widać było olbrzymie fale rozpryskujące o brzegi. Palmy wyginały się i nie był to ciekawy widok dla osób , które miały za moment znaleźć się na pokładzie samolotu . Tym razem samolot był jeszcze mniejszy – to typ- Embraer ERJ 145 mogący zabrać na pokład czterdzieści osiem osób.
Powracających do Polski było może dziesięć – dwanaście osób . Ze strachem myślałam choć uspakajałam się , że gdyby nie można było wystartować to samolot zapewne nie dostał by pozwolenia na lot.
Wszystko zakończyło się bardzo dobrze , pilot poderwał maszynę płynnie i lot był bardzo spokojny. Oczywiście i tym razem zaoferowano nam specjalnie zamówiony posiłek – uśmiechnęłyśmy się . Pomyślałam ,że następnym razem poproszę o coś bardziej dziwnego i oryginalnego . Powinnam polecieć dalej ...zamarzyłam ponownie… może lot do …Australii i Nowej Zelandii ??!!...