Po śniadaniu w "Ikarze" założyłam plecak i "poszłam" ...a właściwie pojechałam do Domu Uzdrowiskowego Kołobrzeg " Muszelka".
Miałam zarezerwowany pobyt na 10 dni. Wcześniej poprosiłam o pokój tzw specjalny z udogodnieniem.
Wszystko było pięknie przygotowane.
Duży balkon bardzo nasłoneczniony , pokój większy bo gdy wypoczywa osoba na wózku to musi spełniać określone standardy .
Czysto , korytarze jasne a jadalnia przestronna. Z racji zagrożeń wirusa indywidualne osoby zajmują samodzielnie stolik.
Jedzenie w formie bufety a obiad serwowany do stolika. Jest tutaj solankowy basen oraz są bardzo dobre zabiegi rehabilitacyjne.
Dla mnie najwspanialszą sprawą było umiejscowienie "Muszelki".
Wejście na Molo Kołobrzeg to spacer kilka minutowy zaś latarnia morska była w zasięgu wzroku.
Promenadą nadmorska można dojść do obiektu wypoczynkowego Arka .
Wypoczywałam bardzo dobrze...słońce mocno przygrzewało a wieczorny spacer na zachód słońca to już coś co stało się swego rodzaju rytuałem czerwcowych dni.
Kocham nasze morze , wiatr i słońce i przestrzeń ,która jest dookoła mnie.
Spotkałam się na molo z Hanią ,która wypoczywała także w Kołobrzegu.
Przemierzała kilometry kroków .Ja zamykałam się w 3 tyś czasem w porywie dobroci od "nogi" w 4,5 tysiącach a Hania dobijała 20 tyś kroków każdego dnia !. Brawo ...wielkie brawo !
W szczególny dzień sprawiłam sobie olbrzymią radość i zamówiłam lot do.... co z tego wyniknie okaże się już w październiku.
Napiszę ,że samolot leci z Gdańska prosto do...
nie będzie Warszawy...nie będzie Londynu ...i nie bedzie Nowego Yorku.
Radość tego dnia była wielka !
Do domu z Kołobrzegu powróciłam w upalne popołudnie i wówczas to stwierdziłam ,że nie jadę .
Nie jadę do Zakopanego i do Krakowa....,że nie mam siły ,ze gorączka zbyt wysoka ... !